1981-2021 - 40. rocznica wprowadzenia stanu wojennego. PAMIĘTAMY!

13 grudnia 2021 r. o godz. 20.30 - Zapal Światło Wolności. Uczcijmy pamięć i oddajmy hołd bohaterom, którzy oddali życie za naszą wolność!

16 grudnia o godz. 12..00 w holu CSK Ligota złożymy kwiaty pod tablicą upamiętniającą pracowników służby zdrowia, którzy nieśli pomoc górnikom podczas pacyfikacji KWK Wujek.

____________________________________________________________________________________________________________________

Na stan wojenny robotnicy odpowiedzieli protestami

Od 13 do 28 grudnia 1981 roku na terenie Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego strajkowało 40 zakładów pracy, w tym 25 kopalń, a w kilku kolejnych zakładach podjęto próby protestu. Strajki były brutalnie tłumione przez komunistyczną władzę.

Pierwsze strajki wybuchły już 13 grudnia, kilka godzin po ogłoszeniu stanu wojennego i przejęciu władzy przez Wojskową Radę Ocalenia Narodowego z gen. Wojciechem Jaruzelski na czele. – Informacje o brutalnych zatrzymaniach działaczy „Solidarności” zaczęły napływać do zakładów pracy o godzinie pierwszej, drugiej w nocy, co odruchowo wzbudzało chęć protestu – mówi dr Jarosław Neja z Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach. Jak zaznacza, załogi decydowały się na strajki okupacyjne, bo była to sprawdzona forma protestu. Sięgano po nie latem w 1980 roku i w ciągu 16 miesięcy rewolucji „Solidarności”.

Pierwsze strajki i pacyfikacje

Dniem, w którym robotnicze protesty zdecydowanie przybrały na sile, był 14 grudnia. Ludzie, którzy przychodzili na pierwszą zmianę, nie podejmowali pracy, tylko gromadzili się na masówkach. – Już wiedziano więcej o stanie wojennym, więc zaczęto tworzyć pakiety postulatów. Ich rdzeń we wszystkich zakładach był taki sam. Domagano się zniesienia stanu wojennego, uwolnienia zatrzymanych, przywrócenia działalności „Solidarności”, a często także przestrzegania Porozumień Sierpniowych – dodaje dr Neja.

Nie przyjęli ultimatum

Po wprowadzeniu stanu wojennego część zakładów, m.in. kopalnie i huty, została zmilitaryzowana. Stosunek pracy został zmieniony na stosunek służbowy, co oznaczało, że pracownicy byli traktowani jak żołnierze. Niewykonanie polecenia służbowego wiązało się z niewykonaniem rozkazu i mogło pociągać za sobą konsekwencje, włącznie z karą śmierci. Mimo tak ogromnych zagrożeń górnicy nie odpowiedzieli na ultimatum postawione przez gen. Czesława Piotrowskiego, ówczesnego szefa resortu górnictwa. 14 grudnia Piotrowski zwrócił się do nich z odezwą, w której zaznaczył, że jeśli w ciągu dwóch godzin od jej odczytania zakończą strajki, nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności.

Metodyczna pacyfikacja zakładów pracy rozpoczęła się tego samego dnia. W godzinach porannych wygaszono strajk w katowickiej kopalni Wieczorek, a kolejnym krokiem miała być pacyfikacja Huty Katowice. Jednak atak na ten zakład się nie powiódł, pomimo to zaatakowano katowicką hutę Baildon. – Oddziały milicji wkroczyły na teren huty. Obiecywano strajkującym, że jak zaczną wychodzić, to nie poniosą konsekwencji. Tak się nie stało, tych którzy opuszczali hutę czekały ścieżki zdrowia, zatrzymano 250 osób. Wielu hutników i wspomagających ich studentów zostało pobitych zarówno na terenie huty, jak i po przewiezieniu do komendy miejskiej milicji na Kilińskiego – mówi historyk IPN. Tego samego dnia wieczorem kilkuset milicjantów stłumiło strajk w rudzkiej kopalni Halemba. Górnicy szukali schronienia w pobliskiej świątyni.

Padły strzały

Jak zaznacza dr Neja, pacyfikację katowickiej kopalni Staszic zaplanowano na 15 grudnia. W tym dniu zamierzano się także rozprawić się z górnikami strajkującymi w Rybnickim Okręgu Węglowym. Uderzenie skierowane zostało na jastrzębskie kopalnie: Jastrzębie i Moszczenicę. W tej pierwszej milicja zachowywała się wyjątkowo brutalnie. – Ludzi bito, demolowano zakład, wybijano szyby – mówi dr Neja.

Następnie oddziały milicji i wojska przypuściły szturm na jastrzębską kopalnię Manifest Lipcowy. To właśnie w tym zakładzie komunistyczne władze po raz pierwszy użyły broni palnej, w wyniku czego postrzelonych zostało 4 górników.

Mimo brutalnych działań władzy część zakładów strajkowała dalej. Wciąż protestowali m.in. górnicy z kopalni Wujek. Pacyfikacja tego zakładu rozpoczęła się 16 grudnia, kilka minut przed godziną 11. – W akcji wzięło udział blisko 1500 funkcjonariuszy milicji, ponad 700 żołnierzy, kilkadziesiąt czołgów i bojowych wozów piechoty – wylicza dr Neja. Górnicy stawili napastnikom twardy opór. Ostatecznie, ok. godz. 12.30 na kopalnię wprowadzony został pluton specjalny ZOMO, który zaczął strzelać. Na miejscu zginęło 6 górników, 3 kolejnych zmarło w szpitalach, 23 osoby zostały postrzelone.

Władza dała sygnał

– Użycie broni palnej było sygnałem, że władza nie cofnie się przed niczym. Strajki zaczęły wygasać, ale nie wszystkie. Górnicy z kopalń Ziemowit w Lędzinach i Piast w Bieruniu kontynuowali protesty podziemne. Górnicy z kopalni Anna w Pszowie, którzy 14 grudnia rozpoczęli strajk na powierzchni, 15 grudnia zdecydowali o przeniesieniu protestu pod ziemię – mówi historyk. Dalej strajkowała też Huta Katowice, która została spacyfikowana 23 grudnia.

Strajk w kopalni Anna zakończył się 20 grudnia. Górnicy z Ziemowita wyjechali na powierzchnię 24 grudnia. Natomiast górnicy strajkujący w kopalni Piast decyzję o zakończeniu protestu podjęli dopiero 28 grudnia. Tym samym był to jeden z najdłuższych podziemnych protestów w historii górnictwa i najdłuższy z grudniowych strajków.

Za udział w strajkach zatrzymano blisko 1000 osób, wyrokami sądowymi skazano 121 uczestników protestów. Kilkuset ukarano orzeczeniami kolegiów ds. wykroczeń. Wiele osób zwolniono z pracy.

Agnieszka Konieczny
12 grudnia 2021 rok