Wydarzenia grudniowe

Uroczystości upamiętniające bohaterską postawę pracowników Centralnego Szpitala Klinicznego w Ligocie, ratujących rannych górników kopalni Wujek, otworzył główny organizator wydarzenia Profesor Grzegorz Opala, Honorowy Przewodniczący Solidarności SUM, Honorowy Profesor SUM, uczestnik wydarzeń pacyfikacji kopalni Wujek.

Pan Profesor powiedział:

Czterdzieści lat temu, 16 grudnia 1981 roku, doszło do zbrodniczej pacyfikacji pobliskiej kopalni „Wujek”. Bohaterska postawa górników broniących prawdy, sprawiedliwości, „Solidarności” i Polski została okupiona przelaną krwią i życiem dziewięciu z Nich. To tragiczne w skutkach wydarzenie pozostanie na zawsze ważną datą nie tylko współczesnej historii Polski, ale również ważną datą dla naszego Szpitala, wtedy Centralnego Szpitala Klinicznego Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach.

Po strajkach sierpniowych, od września 1980 roku Centralny Szpital Kliniczny ŚAM odgrywał ważna rolę w tworzeniu zrębów niezależności. Tu rodziła się „Solidarność” Śląskiej Akademii Medycznej i regionalnej Sekcji Służby Zdrowia. Nasi pracownicy dr Anna Wojciechowska – Wieja, Zbigniew Janos i Jerzy Kurkowski pomagali organizacyjnie górnikom w Jastrzębiu w zakładaniu niezależnego związku. Ogólny entuzjazm uczestnictwa w przemianach budował więzi międzyludzkie, zaangażowanie i solidarność. Stopniowo ludzie wyzbyli się lęku i coraz powszechniej demonstrowali postawy niezależne. Dla władz komunistycznych i Służby Bezpieczeństwa Centralny Szpital Kliniczny był z całą pewnością ośrodkiem, który nie budził ich zaufania i był pod szczególnym nadzorem.

Kiedy przyszedł dzień pacyfikacji kopani „Wujek” (już poprzedniego dnia użyto broni w trakcie pacyfikacji kopalni „Manifest Lipcowy” w Jastrzębiu) dla przewidywanych rannych w Katowicach, władze stanu wojennego wyznaczyły dwa szpitale - Górniczy w Ochojcu i Szpital MSW, które poddano militaryzacji. W obu szpitalach nie było oddziałów chirurgii klatki piersiowej i neurochirurgii.

Jako przewodniczący „Solidarności” wraz z kolegami, członkami Komisji Zakładowej „Solidarności” mieliśmy świadomość konieczności działań. Kiedy zorientowaliśmy się, że ranni nie są kierowani do naszego Szpitala, adiunkt Kliniki Chirurgii dr Marek Rudnicki nadał przez radio na częstotliwości, którą posługiwało się pogotowie, oficjalnie brzmiący komunikat, aby od tego momentu wszystkich poszkodowanych kierować do CSK. Kiedy podjechały pierwsze karetki byliśmy już przygotowani i zorganizowani. Wszyscy przydatni do pracy w tak trudnej sytuacji, byli w Izbie Przyjęć a zabiegowcy na salach operacyjnych. Większość poszkodowanych była zaopatrywana i odsyłana do domu. Spieszyliśmy się, ponieważ spodziewaliśmy się, że w każdej chwili dotrą do Szpitala oficerowie SB celem identyfikacji strajkujących, a szczególnie kierujących strajkiem. Do Szpitala przyjmowano wyłącznie tych, którzy bezwzględnie musieli być hospitalizowani. Zakładaliśmy im podwójną dokumentację by nie stało się z nimi tak jak z rannymi w grudniu 1970 roku na Wybrzeżu. Wiedzieliśmy od sanitariuszy i lekarzy, że ranni przywódcy strajkowi i działacze „Solidarności” są wyciągani z karetek pogotowia do transportu własnego MSW, że dochodzi do używania siły wobec kierowców, sanitariuszek i lekarzy. Kiedy okazało się, że ranni z postrzałowymi ranami głowy trafili do Szpitala w Ochojcu, gdzie nie ma neurochirurgii, pojechali tam z narzędziami dr Jerzy Stasiak i ówczesny adiunkt dr Piotr Bażowski, by ich operować. W całość podjętych działań zaangażowani byli prawie wszyscy pracownicy Szpitala, choć wiedzieli, że groziły za to represje. Wiele koleżanek i kolegów przez kolejne dni z własnego wyboru nie opuszczało szpitala, pozostając w gotowości.

W kolejnych miesiącach i latach Szpital stał się jedną z tych placówek służby zdrowia, gdzie nie tylko górnicy „Wujka”, ale również działacze opozycji antykomunistycznej zawsze mogli liczyć na pomoc.

Warto wspomnieć również o zaangażowaniu w kolejnych latach wielu naszych pracowników w organizację pomocy dla szpitala w zakresie zaopatrzenia w leki, sprzęt jednorazowy i aparaturę. Było to ważne dla utrzymania jakości leczenia i kształcenia.

Ta piękna karta w historii naszego Szpitala, to historia wielu wspaniałych postaw większości pracowników – od administracji po profesorów. Postaw, które nie tylko polegały na bardzo dobrym wypełnianiu swoich obowiązków zawodowych, ale też, które wiązały się z ryzykiem doznania różnych form represji.

Dzisiaj po 40 latach już nikt z Nich nie pracuje w naszym Szpitalu, ale żyje pamięć postaw godnych i solidarnych, postaw odwołujących się do podstawowych wartości, szczególnie w czasach próby. Uczestnicy tamtych wydarzeń – pracownicy administracji, salowe, pielęgniarki i lekarze zgodnie z wyznawanymi wartościami zachowali się jak trzeba. Jako ówczesny wybrany przez Nich, przewodniczący „S” bardzo im za to dziękuję.

Ten list – wspomnienie kieruję do wszystkich aktualnych pracowników tego szczególnego Szpitala, by nieśli w sobie etos wypracowany postawami w czasach próby przez swoich starszych kolegów. By mieli poczucie dumy, że w takim Szpitalu pracują.

Wyzbycie się lęku, solidarna postawa w obronie wyznawanych wartości i poczucie własnej godności również i dzisiaj są nieodzowne dla prawidłowego wypełniania obowiązków wobec naszych chorych i kształconych studentów.

Piękne słowa, piękne świadectwo oddania się etosowi Solidarności i niezłomna postawa w dążeniu do zachowaniu w pamięci prawdy historycznej, mającej wpływ na odzyskanie wolności naszej Ojczyzny.

Dziękujemy Panie Profesorze.